niedziela, 15 listopada 2020

Tako rzekłbym. Niebyt

Niebyt. Kocham ludzi, tylko oni jeszcze tego nie wiedzą.
Proszę sobie wyobrazić, że droga ludzkiego gatunku jest drogą do całkowitego unicestwienia, do milczenia. Jeśli bowiem z jednej strony ewolucja wyrzuciła nas ze świadomością na powierzchnię, z drugiej strony - biorąc pod uwagę równowagę w przyrodzie - ludzki gatunek, przeszedłszy swą drogę, scenę wydarzeń opuścił. Gdzie początek, tam i koniec. Jak państwo zauważyli, nic nie przetrwa. Wszystko zostanie wymazane, każde imię zapomniane. Dlatego walka o przetrwanie - w każdym wymiarze, która nieustannie zwraca się przeciwko ludzkości, nie ma najmniejszego sensu. Ba, cała istota bytu traci na swym znaczeniu. Dla wszechświata - czy dla innych Boga - ludzkie życie nie ma specjalnej wartości, żeby nie powiedzieć, że gardzi naszym istnieniem. Informują nas o tym wszelkie tragedie i pytania: Boże, dlaczegoś na to pozwolił? Zostaliśmy zatem rzuceni w czas, aby miłość nie została nigdy przywłaszczona, żeby nikt nie położył swoich brudnych łapsk na jej świętym terenie. 
Czyż nie żyje się właśnie dla miłości? Cierpimy z powodu jej braku, marniejemy i wyniszczamy się nawzajem w duchu znormalizowanej idei przetrwania za wszelką cenę, zaistnienia, które nie ma najmniejszego sensu. Miłość otwiera w nas drogę śmierci, poprzez właśnie walentny dotyk, by zrobić pożytek ze zła. Zło to siła, której nie potrafimy umiejętnie wykorzystać. Dostajemy od przyrody zło nie po to, by się wyżywać na sobie, lecz po to, by wzrastać w miłości, pięknie, prawdzie i dobru. Poprzez otwarcie na innego, który przychodzi nie po to, by nas skrzywdzić, czy obrazić, lecz rzucić snop światła na zaciemniony obszar naszego doświadczenia. Zwraca się zatem twórca przeciwko nam, by ukazać nam to, czego nie widzimy, nie dostrzegamy. 
Jeśli ten argument zostaje wypierany, jeśli zamykamy na się doświadczenie miłości, umiera duch - tak też powstaje idea wojny, zaciętej walki o władzę i pozycję. Zło wraca ze zdwojoną siłą - jak w każdej epoce - udzielając nam kolejnej lekcji. Historycznej. Nie usuniemy zła z naszej egzystencji, nigdy, powiadam. Ze zła możemy zrobić jeno pożytek. Jeśli pytacie, skąd się mordercy czy pedofile, to właśnie z tego powodu, że walentne zło nie uczestniczy w postępie kulturowego wzrostu. Ofiara systemu, który zabrania kochać, zamanifestuje jego indolencję. Wytwarzamy morderców, samobójców, ale potem kręcimy o nich filmy. Cieszą się dużą popularnością. Nie osiągniemy nigdy harmonii. Dlatego nawet muzyka Bacha nie uleczyła ludzkiego gatunku. Wielka sztuka nie dokonała niczego (Homo Aestheticus Schillera to kpina). Jesteśmy już na granicy wytrzymałości, wali się wszystko, każdy system. Filozofia jest martwa, psychologia od stu lat nie potrafi rozwiązać problemu wolności, a religia trzyma za pysk swoich wiernych, sprzedając im wizję nieosiągalnego raju. Żeby tego było mało fizyka kwantowa - która ze sportową zaciętością walczyła z religią - buduje dziś miłośnikom absurdu raj kwantowy. Cóż za hipokryzja. Skończy się jak zawsze, tragedią, bowiem działamy wbrew sobie. 
Dla nas życie nie zostało w ogóle przewidziane. Mamy za to niepokój. Twórczy asumpt do miłości. Czego my jednak szukamy? Harmonii, bezpieczeństwa i spokoju. Czyli tego samego, co Hitler. Zło jest w nas, drodzy Państwo i pozostanie pewnie na wieki. Ludzie boją się szaleńców, ale są tacy, którzy nie umniejszają kwestii godności. Ich pali się jednak na stosie. Dziś na stosie psychologicznego zwyrodnienia. Ilu jednak tych szaleńców już wypuszczono na wolność? Ilu zwyrodnialców znowu wam coś obieca. Znowu ta sama heca. Jesteśmy tu tylko dla miłości, albo wcale. Tak mówi święta mądrość. Dobro pozostaje w dystansie, zło się przyciąga (kogo przyciągnęliście do wspaniałej budowli związków partnerskich i dlaczego się rozpadły?). Dziś wiele się mówi, że dystans jest potrzebny, bo, wiadomo, zaraza, jednak mało się mówi o tym, że jest bezwzględnie potrzebny, bowiem prawda jest zawsze tylko w trakcie powstawania. 
Nazywają mnie oszołomem, szaleńcem, zarzucają brak szacunku i wyrzucają. Marginalizują. Czasem brakuje już sił. Chcę wam tylko powiedzieć, że inaczej problemu wolności nie rozwiążemy. Zawiodły wszystkie dostępne narzędzia. Nie mamy nic. Mamy jednak miłość, której wolność pozwala odzierać ją złudzeń. Tu mamy się spotkać, w tym doświadczeniu. Albo tak, albo groza. To nie byt jest sensem ludzkiego losu. O tym właśnie traktuje mój esej = Niebyt https://ridero.eu/pl/books/niebyt/contents Prawda musi boleć, jak nie boli, nie jest prawdą. Podlinkowałem także dla Państwa film https://www.youtube.com/watch?v=YnY6RvQiJ60&t=940s w którym krajobraz rzeczy wyjaśniam, wszystkiego, co mam do powiedzenia, nie napiszę w jednym poście. Weźcie pod rozwagę. 
My jeszcze nic o sobie nie wiemy, bronimy się bowiem przed zapłodnieniem. Dziś jednak zło jest upostaciowione w krajobrazie przemocy miękkiej - schlebiania ludzkiemu podziwowi. To straszna choroba. Obrzydliwa. Boimy się nawet z nią walczyć, naiwnie myśląc, że to przejaw wyuzdanego dobra. Ci ordynarni pisarze, filozofowie, czy poeci, przystawiają nam karabin do głowy - podobnie jak wróg stosujący twardą przemoc, by zdobyć nad nami władzę - tak samo jak wielcy malarze. Zmuszają nas do tego, by przed nimi klęknąć. Czy nie dziwi was to, że od tysiącleci literatura piękna nie dokonała niczego? Choruje nasz duch, który i tak jest martwy, gdyż nie mieści się w ja, lecz zaraz poza nim - czas to zło! - czas to ja, które pragnie przetrwać (stąd bierze się gwałt i zbrodnia), chorują nasze ciała (rak, wylewy, zawały), gdyż żyjemy w świecie obłędu. Nie mamy bowiem właściwych obliczeń, dlatego obudzimy się za chwilę w świecie grozy totalnej. Nowym obozie koncentracyjnym. 
Na świecie nie ma sprawiedliwości. I nie będzie. Jesteśmy równi jedynie wobec śmierci, do tego czasu jednak mamy się zabijać? Idea śmierci, o której piszę gwarantuje właśnie sprawiedliwość. Gdyż śmierć - upadek ja - poszerzanie zdolności poznawczych - jest budulcem miłości. Metafizyka sensu. Prawo moralne nie mieści się w rozumie. Zostawiam was z moimi refleksjami in spe. Jerzy Kaśków



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Listo otwarty do świata w sprawie wojny