Nie ulega wątpliwości, że większość ludzi naszego nieszczęśliwego świata
ma o wiele więcej do powiedzenia zmarłym niż żywym. Jest w tym
fenomenie coś niebywałego, a jaka wielkoduszność!
Gdy ozłocone promienie
obojętności oddają honory truchłu, od którego nie usłyszą już prawdy,
usprawiedliwiają swoją niewierność właśnie wielkodusznym egoizmem.
Głęboko skrywane arbitralnie egotyczne pobudki nie obawiają się już
dotknięcia do żywego, poruszenia, niepokojącego dialogu, rozdarcia
wrażeń emocjonalnych, intelektualnych i psychicznych, jako przyczynku
do redukcji patologicznego czynnika doświadczenia. Ile zaś można ugrać
dla siebie i pokazać wszystkim na około, żeśmy tacy uczciwi i kochający.
To przychodzi bez trudu, bo przecież miłość – troska o szczególnej
konotacji, wymagająca wysiłku jest poza zasięgiem i możliwościami ludzi,
których życie jest ogólnie rzecz biorąc tragicznym konfliktem, który
zresztą utrwala się społecznie w tendencji o manierze kompletnej atrofii
wolności. Stoi u źródeł złudzenia, stoi i czeka nad grobem miłośnik
koherencji znaczeniowej – pospolitego cierpienia. W duchu etyki
świeckiej wybrzmiewają także słowa Jezusa które, kiedyś zapadły mi w
pamięć: Żal po śmierci i pogrzebowy lament zostawiam dla tych, którzy
już za życia umarli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Link do księgarni internetowej. Polecam Państwa uwadze: Jerzy Kaśków - Unde malum?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz